DOBRY rosyjski film: Geograf przepił globus

Za: vaspress.com

Za: vaspress.com

Geograf globus propil

Rosja, 2013

reż. Aleksandr Veledinsky,

scen. Rauf Kubayev, Aleksandr Veledinsky, Walery Todorovsky,

wyk. Konstanty Khabensky, Elena Lyadova

Znalezienie w sieci, nawet rosyjskojęzycznej, hasła „rosyjska nowa fala” jest trudne. Kompleksowy spis podany przez Aloszę Bezhumanova na portalu mubi.com zawiera filmy powstające jeszcze pod koniec lat 90. („Brat” z fenomenalną ścieżką dźwiękową) po najnowsze produkcje, w tym recenzowane na tym blogu dawno temu „Niebiańskie żony łąkowych maryjczyków”. Jeśli wierzyć Alosze, nawet wśród krytyków rosyjskich nie ma zgody na to, czy rzeczywiście można mówić o tak uwielbianej przez filmowych geografów nowej fali. Wydaje się, że po prostu od jakiegoś czasu w Rosji zaczęły powstawać DOBRE filmy, różnorodne, dotykające wielu tematów i wymykające się próbom wrzucenia do jednego worka. Jakiej metki byśmy nie przydali „Geografowi, który przepił globus”, mamy tutaj do czynienia z DOBRYM dramatem zza wschodniej granicy.

Za: ruskino.ru

Za: ruskino.ru

Historia, będąca adaptacją powieści Aleksieja Iwanowa, opowiada losy Viktora Sluzhina (świetny Konstantin Chabiejski, którego zaryzykowałbym poprzez sceniczną charyzmę nazwać rosyjskim Markiem Duplasem), mieszkającego z żoną i córką w Permie, historycznym, niespełna milionowym mieście, przycupniętym u stóp Uralu. Życie zmusza go do zatrudnienia się w szkole jako nauczyciel geografii. Choć nie ma o przedmiocie za wielkiego pojęcia, to jakimś cudem udaje mu się podjąć pracę z licealną młodzieżą. Zatem do dość rutynowych zmagań głównego bohatera z (kolejność przyczynowo-skutkowa dowolna) żoną, realiami rosyjskiego życia w mieście (wspomnijmy tylko ogrzewanie w zimie mieszkania kuchenką gazową), skłonnością do picia (choć wódka rozlewania jest nie tylko przez niego), rozterkami sercowymi niekoniecznie związanymi ze wspomnianą żoną, dochodzi jeszcze użeranie się z uzbrojonym w smartfony kwiatem rosyjskiej młodzieży, która nie ma zamiaru utrudniać nowemu belfrowi zadania. Wiktor walczy jak może o ujarzemienie gimbazowego żywiołu, stosując jednak dość niekonwencjonale metody wychowawcze. Na zamykaniu niesfornych uczniów w szafkach, czy grze w karty poprzestańmy.

Choć klimat filmu od początku przezycony jest toską, tą specyficzną rosyjską melancholią, to twórcom umiejętnie udaje się utrzymać w sumie miły psychice widza balans. Nie ma tutaj niszczących życie dramatów, nieodwracalnych błędów ani spektakularnych sukcesów z drugiej. Nie jest to gorzko-śmieszna czeska komedia, choć pierwsza scena może wskazywać, że będzie raczej komediowo, ale filmowy realizm zza wschodniej granicy najwyższej próby. Jest obraz niszczonego alkoholizmem i beznadzieją społeczeństwa, które jak może szuka w życiu sensu i szczęścia.

Nasz bohater jest takim everymenem, statystycznym Rosjaninem, których w kraju są najpewniej miliony. Ma swoje upadki, ale i chwile małych triumfów (nie wiadomo właściwie, których więcej). Ma marzenia, które choć niezwerbalizowane, najlepiej oddawane są sceną na huśtawce, na której Viktor układa się tak, jakby latał. Chce uczciwie żyć, godnie zarabiać, mieć kochającą żoną i oddanych przyjaciół. Różnie z tym bywa, bo na przeszkodzie stoi słabe państwo, kruche więzi społeczne i ludzkie słabości.

Za: static.kinokopilka.tv

Za: static.kinokopilka.tv

Z tego punktu widzenia, obsadzenie przez życie Viktora w roli belfra jest szczególnie fascynujące — jak ledwo ogarniający facet ma być przykładem dla młodzieży? Trochę tutaj ostrej krytyki instytucji szkoły, a w szerszym kontekście stosunków społecznych.

Fakt, jest ciężko, ale w końcu geografowi udaje się pozyskać taką — nazwijmy to — sympatię na granicy reklamacji małej grupy, z którą wiosną udaje się na spływ. Ot tak żeby było, że jego robota w jakikolwiek sposób jest związana z opisywaniem Ziemi. Praktycznie cała druga połowa filmu to uwolnienie się od duchoty permskiego skupiska, wypłynięcie na niesforne nurty rzeki, słowem — fascynująca przygoda w zjawiskowach okolicznościach przyrody.

Tam, przy świetle ogniska i szumu lasu, w oddaleniu od cywilizacji jest dopiero czas na ważne rozmowy.

— Boisz się śmierci?

— Nie…

— A wiesz czemu na wojnę zawsze szli młodzi?

— Bo byli silni i odważni?

— Nie. Bo nie bali się śmierci. Idealne mięso armatnie…

Albo:

— Jestem waszym komendantem! — drze się trzeźwiejący Viktor.

— Nie ma komendanta! Niech żyje anarchia! — odpowiada uczeń. Tylko po to, by później inny miał zakrzyknąć:

— Nie rozumiecie? Każdy z was ma być sobie samym komendantem!

Myśl słuszna, ale jak trudna w realizacji. Błędy i złe decyzje, wynikające z czy to z alkoholizmu nauczyciela, czy ze skłonnej do przygód młodej rosyjskiej duszy, stają się zagrożeniem już nie tylko dla ukończenia wycieczki w jednej grupie, co nawet zdrowia i życia naszych bohaterów. A to przysporzy nam trochę dreszczy w końcówce.

Za: f.otzyv.ru

Za: f.otzyv.ru

W lasach jest też miejsce na finał narastającego napięcia emocjonalnego między młodą Maszą (Elena Lyadova) a Viktorem. Okoliczności przyrody kulminacyjnego momentu relacji między nienajmłodszym nauczycielem, a wciąż niewinną, choć bystrą uczennicą na chwilę pozwolą zapomnieć o twardym realizm całości, wprowadzając do filmu nieco szamańskiej baśniowości. Ale ta szczypta duchowości wyczuwalnej w frenetycznej scenie ogrzewania się po ulewie, dodana zostanie w niezwykle przekonujący, nie wyrywający z rymu i nie popadający w zbędny patos sposób.

Geograf ostatecznie, choć metaforycznie, przepija globus… Ale przecież to nie film ani o piciu, ani o geografii. Finał, ze względu na to, jak zakończyła się dwuznaczna relacja Maszy i Viktora może być symbolicznym ukazaniem niespełnionych, acz w końcu nierealistyczych oczekiwań.

W tej pozornie prostej, acz świetnie i nieśpiesznie opowiedzianej historii odnajdujemy wiele wątków, z których każdy znajdzie coś dla siebie. A jeśli nie, to i tak da się oczarować smętnymi krajobrazami skutego lodem Permu.

(Choć takowe większe wrażenie robią jednak w kraju, gdzie przez cały rok, a nie jedynie dwa lipcowe tygodnie jest trzydzieści stopni.)

Słoń

Cytaty w wolnym tłumaczeniu moim, z filmem mierzyłem się w oryginale.

Dnia 05.01.2016 poprawiłem imię uczennicy. Byłą to grana przez Anfisę Czernykh Masza, a nie jak niepoprawnie napisałem — Nadia, która jest żoną bohatera (w tej roli Elena Liadowa). Dziękuję za czujność i przepraszam za błąd.

3 thoughts on “DOBRY rosyjski film: Geograf przepił globus

  1. tak, Geograf przepił globus zrobił na mnie duże wrażenie 🙂 Nie przypadkowo wygrał 7. Sputnika zyskując najwięcej głosów publiczności 🙂

    Polubienie

Dodaj komentarz