Dobry film: THOR – Mroczny świat

Źródło: cdn.fansided.com

Źródło: cdn.fansided.com

„Thor – The Dark World”

USA, 2013

reż. Alan Taylor

scen. Christopher Yost, Christopher Markus, Stephen McPhelly,

wyk. Chris Hemsworth, Tom Hiddleston, Natalie Portman,

Dawno nie byłem w multipleksie. Nie ukrywam, jako stały bywalec kin studyjnych, co wynika zarówno z moich filmowych preferencji, jak i możliwości finansowych, odzwyczaiłem się od gigantycznych sal, ekranów zasysających naszą uwagę niczym czarna dziura oraz rozmachu współczesnej sztuki filmowej. Tak, nie ma się co czarować, że obecne możliwości kin są potężnym ciosem dla wszelkich prób korzystania z niezbyt legalnych źródeł. Żaden stream (jeszcze?) nie zastąpi magicznej podróży na drugą stronę kinowego ekranu, oferującego jedyne w swoim rodzaju kinowe przeżycia. A że mainstreamowe kino – jak zwykle z reszą – ma nas nieustannie zaskakiwać, poziom technicznego dopieszczenia obecnych produkcji filmowych naprawdę poraża. Szczególnie, jeśli chodzi o kino akcji.

Ja sobie zaserwowałem terapię szokową i to od razu o mocy młota nordyckiego boga gromów, syna równie potężnego Odyna – Thora. Oto bowiem wielki powrót do multipleksu miał miejsce w Kuala Lumpur, w ogromnej galerii Times Square, gdzie znajduje się… rollercoaster. To tak, żeby poczuć o jakiej skali kina mowa.

Kolejka górka w galerii handlowej. Koniec świata!

Kolejka górka w galerii handlowej. Koniec świata!

Steven Spielberg po oglądnięciu „The Wall” w Cannes miał rzucić do Terrego Semela, wówczas szefa Warner Brothers, legendarne  „What the f#ck was that?”. Ja podobnie poczułem się po oglądnięciu „Thora – Mroczny świat”. Siedziałem wbity w fotel, nie wiedząc jak się nazywam, kim jestem i dokąd zmierzam. Nie miałem pojęcia co sądzić o tym filmie, ale byłem zmiażdżony w drobny, kosmiczny pył.

Druga część epickiej sagi opartej na komiksie Marvela autorstwa Stana Lee, Jacka Kirby’ego i Larry’ego Liebera to 112 minut odjechanej jazdy bez trzymanki, jeśli chodzi o rozpierduchę, efekty specjalne, obsadę, zwroty akcję, ilość wątków oraz apokaliptyczną wizję konwergencji światów ludzi, złych elfów i Asgardczyków. Nie ukrywam, spodziewałem się jakiejś formy melanżu si-fi i fantasy naszpikowanej nazwami kolejnych kapel black-metalowych z Norwegii (dobra, Aasgarth był akurat z Krakowa i nie grał blacka:D). Tymczasem z zaskakującą lekkością przerzucani byliśmy z poważnych rozmów o końcu czasu czy lotem kamerą nad polami bitwy wielkości Belgii do pierdołowatych rozmów współczesnych Londyńczyków. Z urokiem żonglowano konwencjami, czyli miejscami akcji, jadąc nieraz ostro pod prąd. Kulminacją tej swobody była rozmowa dr Jane Foster (Natalie Portman) z Thorem (Chris Hemsworth) gdzieś na londyńskiej suburbii. Superheros z młotkiem o mocy paru bomb atomowych kłóci się ze swoją laską, astrofizykiem. Dobre.

Współautorka była oburzona brakiem zdjęcia Toma Hiddlestona w tym wpisie, więc pospiesznie je weń wsadziła.

Współautorka była oburzona brakiem zdjęcia Toma Hiddlestona w tym wpisie, więc pospiesznie je weń wsadziła. źródło: cinemablend

W tle oczywiście ciąg dalszy historii z pierwszej części sagi, czyli „Thora” z 2011 r. O co w tym wszystkim chodzi, laikom ciężko połapać, ale spróbujmy: wspomniana już astrofizyk Jane Foster nieco przez przypadek uaktywnia paskudny artefakt Aether, który za wszelką cenę chcą zdobyć Mroczne Elfy ze świata Svartalfheim. Rebelię złych paskudztw prowadzi zło wcielone, czyli Malekith (Christopher Eccelston, którego w tym samym momencie na innym kontynencie Współautorka oglądała w roli Dziewiątego Doktora [przyp. Ryby]). Ich plany może pokrzyżować jedynie Thor, który oprócz problemów osobistych musi użerać się z osadzonym w lochach Asgardu bratem-zdrajcą Lokim (Tom Hiddelston). Niestety, w pewnym momencie okaże się, że współpraca z trudnym rodzeństwem będzie nieunikniona. Oczywiście, śmiertelnicy z naszego świata też muszą mieć swój udział w ratowaniu przyszłości. Miejscem finałowej batalii będzie Londyn, więc spece od efektów specjalnych mieli dużo roboty, choć nie będzie to aż tak efektowne jak zwijanie Paryża w „Incepcji”.

Twórcy chcieli w miarę wiernie oddać realia komiksu, dlatego nie narzekamy na brak bohaterów. Jest zegarmistrz światła Heimdall (Idris Elba!), dostojny Odyn (Anthony Hopkins), szalony naukowiec Erik Selvig (Stellan Skarsgård) czy nawet współpracowniczka Darcy Lewis (Kat Dennings gra – Bogu dzięki – DOKŁADNIE tak samo jak w „2 Broke Girls”!) Fabuła pędzi jak japoński pociąg, mnożą się intrygi i wątki, a nawet pojawijają się pięknie, autoironiczne wtręty.

Źródło: turntherightcorner.files.wordpress.com

Źródło: turntherightcorner.files.wordpress.com

Ta skrzyżowanie „Władcy Pierścieni” z „Avengersami” uderza nas rozmachem, ale ma jeden paskudny mankament, o którym już wspomniałem – „o co tu do diabła chodzi”? Kinomanom, którzy nie czytali komiksu, ciężko podnieść jakąkolwiek krytykę, bo — najpewniej — zawsze w odpowiedzi usłyszą, że „ale tak było w komiksie”. Ja miałem to szczęście, że byłem na seansie z fanką serii, dlatego dowiedziałem się, że — w przeciwieństwie np: do „Wolverine’a” — była to DOBRA produkcja. Co więcej, mamy do czynienia z drugą częścią wielkiej produkcji, więc dobrze by było mieć jakieś pojęcie o co chodzi, kto z kim i dlaczego walczy. Dotykamy tutaj drażliwego tematu adaptacji. Współautorka bloga bierze na swoje barki literaturę angielską, ja teraz próbuję zmierzyć się z przeniesieniem komiksów na ekrany, jednak boję się, że stąpamy po grząskim gruncie. „Thor – Mroczny świat” naprawdę miło się oglądało, dobrze spędziłem wieczór, jednak nie jestem przekonany, czy z ekscytacją będę czekał kolejnej części, tak jak np: finału sagi o Batmanie Nolana. O tym, że będzie cd dowiadujemy się ze sceny, która czeka nas już po napisach, więc apeluję o cierpliwość.

Reasumując — po prostu trochę to wszystko za skomplikowane, naszpikowane aluzjami, których nie czaję jako osoba, która od Marveli wolała Asteriksa i Tytusa, a potem od razu przeskoczyła w powieści graficzne. Jak jednak podkreślam — nie można odmówić „Thorowi – Mroczny świat” polotu i rozmachu, który jednak bawi.

Ach – na nowego „Robocopa” na pewno idę do galerii Times Square!

Słoń

Źródło: screencrave.com

Źródło: screencrave.com

8 thoughts on “Dobry film: THOR – Mroczny świat

  1. Mnie się wydawało właśnie, że to, że film niewiele tłumaczy, jest jego wielką zaletą i ukłonem w stronę fanów serii. Film ma cyferkę w tytule i jest kolejnym odcinkiem serialu. Twórcy mieli chyba prawo założyć, że spora część widzów będzie wyłapywać iluzje i nie ma sensu wciskać tam flashbacki czy przypisy. Też nie znam komiksów, ale to zupełnie nie przeszkadza – filmy tworzą swój własny świat i nie trzeba niczego doczytywać. To miła odmiana, że twórcy epickiej superprodukcji założyli, że widownia jest a) dorosła, b) jest w stanie przypomnieć sobie, co było w poprzednich częściach, c) nawet jeśli czegoś nie pamięta, to sobie dopowie. 😉 Moją pierwszą myślą po wyjściu z kina było „bogowie, jak ten film jest dobrze napisany, muszę zbudować ołtarzyk scenarzystom”. No i jest tak absolutnie piękny. Rzeczywiście skrzyżowanie Avengers z Władcą Pierścieni.

    Polubienie

    • Dlatego też film dostał łatkę DOBRY, choć nie ukrywam, ołtarzyk to byłem raczej gotowy postawić panom od efektów specjalnych, a nie scenarzystom. No i niestety – jak się tego nie zobaczy w gigantycznym multipleksie, to nie ma zabawy:D

      Polubienie

Dodaj komentarz